Warsztaty kulinarne w Świebodzinie- ‚owoce morza’
My, Lubuszanie, wymyśliliśmy sobie wspólne warsztaty kulinarne, żeby się lepiej poznać i zintegrować. Całe szczęście Danusia była w kontakcie z panem Zbyszkiem Siwakiem, któremu również zależało na zorganizowaniu takiego spotkania. I już na samym początku natrafiliśmy na kłopoty- nie było możliwości uzgodnienia jednego wspólnego terminu tak, żeby wszystkim pasowało i każdy był szczęśliwy… . Było nas chyba po prostu za dużo- ten musiał być w pracy (czyt. ja:-), tamten na wyjeździe, trzeci ryb nie lubi, czwarty coś tam innego… . Oj, ciężko było nam się dogadać;-/ Byłam pewna, że już nici z tego wszystkiego, kiedy nagle okazało się, że decyzja została podjęta- 22 czerwca. Uf! Pasowało mi!!!!!! Ten termin okazał się również dogodny dla: Danusi, Marzeny, Gosi i pani Julity.
Do Świebodzina pojechałam razem z Danusią, którą poznałam w trakcie podróży na warsztaty. Odebrałam kobitkę z dworca PKS i razem pojechałyśmy na kulinarne spotkanie. Danusia okazała się być bardzo miłą i ciepłą osobą, więc jechało się nam bardzo przyjemnie:)
Warsztaty odbywały się w Zasadniczej Szkole Zawodowej. Przyjechałyśmy na miejsce znacznie przed czasem- pędziłam bowiem jak burza! Na miejscu czekali już na nas: Patryk Dziamski, pan Zbyszek Siwak, pani Joanna, pani Julita i 2 uczniów. Było zatem więcej organizatorów niż uczestników:-) Kiedy tylko weszłyśmy do kuchni, od razu zagoniono nas do pracy:-) Miałyśmy obierać różne warzywa, kroić ja na cienkie paski itp. Byłam w tym momencie -za przeproszeniem- ‚zesrana’, bo do końca nie wiedziałam co mam robić. Wiedziałam tylko, że mam to robić:-) Więc robiłam! I nawet mi wychodziło! Brakowało mi tylko jednego- przepisów, bo do końca nie wiedziałyśmy po co robimy poszczególne rzeczy…:-)
…Bo to były same magiczne rzeczy… . Szczerze- nigdy czegoś takiego na własne oczy nie widziałam: począwszy od jadalnych kwiatków, poprzez wyskrobywanie mikroskopijnych nasion z fasoli szparagowej, żeby je potem usmażyć na maśle, poprzez wykręcanie cienkich pasków warzyw w lodowatej wodzie. Wszystkie produkty były przez Patryka Dziamskiego traktowane z niesamowitym pietyzmem. To, jak układał poszczególne składniki na talerzu sprawiało, że nigdy wcześniej nie miałam tak dużych oczu z wrażenia:D Dania, które zostały przygotowane podczas tych warsztatów można opisać jednym słowem dwoma słowami: dzieła sztuki!!!
Podczas tych warsztatów miałyśmy również możliwość poznania produktów wysokiej jakości- QimiQ i Aromica, z czego bardzo do gustu przypadły mi bardziej te drugie- nie dość, że zioła i mieszanki przyprawowe pachniały o niebo lepiej od tych zwykłych ze sklepów, to jeszcze były pakowane w śmieszne, ‚strzelające’ puszki, ułatwiające życie w kuchni.
Warsztaty odbywały się w bardzo miłej atmosferze i mam nadzieję, że będziemy się częściej spotykać się w trakcie takich kulinarnych spotkań.
Wszystkie zdjęcia można obejrzeć na profilu FB.
Wspaniała relacja, wspaniałe towarzystwo i wspaniałe jedzenie 🙂 A ja mogę jeszcze dodać, że pedanteria Patryka wprawiała nas, oprócz zachwytu, we wspaniały nastrój – czyt. banan nie schodził nam z twarzy ;-)) Pozdrawiam bardzo serdecznie i również mam nadzieję, że powtórzymy takie spotkanie i być może już w samej Zielonce 🙂
Genialny pomysł! Faktycznie wszystkie talerze wyglądają jak dzieła sztuki. Jak również wszystkie wyglądają tak smakowicie że mam ochotę zjeść je wszystkie po kolei. Będą przepisy ze spotkania na blogu?
jak tylko je ujarzmię, z pewnością ujrzą światło dzienne:-)