Wstęp

Czy widzieliście kiedyś szczęśliwego Chudzielca? Bo ja jak żyję nie widziałam nigdy a muszę przyznać, że trochę wiosen mam już na karku. Chudzielec wstając rano ma już przegwizdane. Bo jak może być inaczej kiedy już wie, że za chwilę w swojej idealnej, nieskazitelnie czystej kuchni swoją chudziutką rączką wsypie do miseczki dwie malutkie łyżeczki musli, zaleje je dwiema łyżkami 0% mleka i to będzie musiało wystarczyć mu do obiadu. W porze obiadowej też nie poszaleje: dwie malutkie różyczki brokuła, rybi ogonek i 1/30 pomidora szklarniowego, bo innego o tej porze przecież nie uświadczysz. Na kolację Chudzielec pochłania około 17tej istek sałaty i przeźroczysty plasterek długo dojrzewającej szynki. A żeby dopełnić żołądek czymś konkretnym, Chudzielec wlewa w siebie przez cały dzień przynajmniej 2 litry wody. Potem tylko mycie, siku i spać. Czy po takiej wyżerce można być szczęśliwym? Idę o największy zakład, że nie.

Szczęśliwym Człowiekiem może być tylko ten, kto wie, że wchodząc rano w swoje rozdeptane, wygodne papucie, radosnym krokiem pobiegnie do swojej małej, trochę zagraconej, ale jakże przytulnej kuchenki, w której czekają świeżutkie wiejskie jajeczka, pachnący bekon, chrupiące bułeczki prosto z pobliskiej piekarni pana Zenia. Jako, że przerwy pomiędzy posiłkami powinny wynosić około dwóch godzin, nasz Szczęśliwy Człowiek delektuje się zapachem i smakiem świeżo zmielonej kawy z dodatkiem bitej śmietany oprószonej cynamonem. Szczęśliwy Człowiek nie wyobraża sobie jednak picia kawy bez małego, słodkiego „co nieco.” Paleta pyszności jak wiemy jest bardzo bogata, szczególnie jeśli dotyczy naszych Szczęśliwców. Znajdziemy w niej: jagodowe muffinki oblane białą czekoladą, lody pistacjowo- waniliowe z delikatnymi płatkami migdałów, torcik bezowy posypany malinami z dodatkiem bitej śmietany.

Czy można chcieć czegoś więcej? Odpowiedź oczywiście należy tylko i wyłącznie do nas. Jeśli po pewnym, bardzo szczęśliwym czasie okaże się, że przybyło nam troszkę kochanego ciałka, to od czego są diety cud, głodówki czy liposukcje? Wybór należy do nas. Ja wybrałam, chcę być Szczęśliwa.

Szarlotka

8 komentarzy to “Wstęp”

  • Nikola

    Nie zgadzam się 🙂 jestem chuda, a jem co chcę, nawet mam z narzeczonym niedzielny zwyczaj jakim jest tort czekoladowy na śniadanie ^^.

  • mini-mini

    Błędna teza i konkluzja 🙂 BMI mam kilka punktów poniżej dolnej granicy tzw. normy, a niczego sobie nie odmawiam. Wyjątek dotyczy słodyczy – lubię tylko gorzką czekoladę; ciastka, ptasie mleczka i inne cukiernicze wynalazki nie robią na mnie wrażenia. Wolę chilli i genialną kuchnię mojego męża :-).
    Takie teorie, jak powyżej, mogą wykluć się chyba tylko w głowie zakompleksionego grubaska ;-). Anyway, post pewnie i tak nie zostanie opublikowany, więc na koniec powiem tyle – radość jedzenia nie musi przekładać się na nadprogramowe kilogramy.

  • Mala

    jestem chuda jak ‚tyczka’ a wcinam za 5:) czytam twojego bloga i slinie sie do ekranu:)…wiec mam nadzieje ze jednak zmienisz zdanie i uwierzysz ze chudzielce;p tez potrafia cieszyc sie jedzonkiem i zyciem w ogole…ahh te stereotypy…

  • kAsia

    ja nie naleze do chudych, ale szczuplych, za to jem co chce i ile chce i pichce dla rodzinki. a ja się zgadzam z tym! 🙂 nie spodziewalam sie innych komenarzy. i już nie jedną, co ja pisze – mnostwo osob słyszałam co mówiła ile to je i co?! a w praktyce… bzdury! 😀

  • Agnieszka BG

    Zaczęłam wczoraj… od chrupek z cieciorki. Spać przez nie nie mogłam, tak planowałam, co wyczaruję z zawartości torebeczki, którą kupiłam dawno temu i nie wiedziałam, jak obrobić. Dziś siedzę i szukam przepisów na rodzinny zjazd. Grissini – pomysł genialny do zupy – krem z porów. Dzięki za inspirację, ale nie tylko.
    Pójdziemy spać roześmiani po lekturze Twojego wstępu.
    Chwilami mam wrażenie, czytając Twoje słowa, że mieszkałyśmy w tym samym akademiku :).
    Rzadko kiedy mam okazję czytać coś tak dobrego, dowcipnego i „smacznego”.
    A tytuł bloga?! Jak moje (i mojego męża) motto życiowe.

    • dla takich komentarzy warto prowadzić bloga! Dziękuję, dziękuję, dziękuję!!! Jest mi niesamowicie milutko:-) A Twoja historia o dupie rozwaliła mnie na łopatki! Musiałam ją dwa razy przeczytać i zastanowić się, czy dobrze zrozumiałam:-))

  • Ale się uśmiałam, wspaniały sposób opisywania! Poczułam się jakbym stała w tej czyściutkiej kuchni obok Chudzielca i patrzyła na jego mękę. Przebywanie w kuchni Szczęśliwca to sama przyjemność! 🙂
    Zaintrygowała mnie nazwa twojego bloga – myślę, że jest pomysłowa, intrygująca i prawdziwa. Gratuluję pomysłu i życzę dalszych sukcesów!

  • gocha

    Witam!
    Rewelacyjny tytuł bloga:), z życia wzięty:) U mnie poszło „w biedra” i…w brzuszek.
    Jestem zmęczona modą na zdrowe jedzenie, styl życia. Mam potrzebę płynięcia pod prąd. Wcinam słoninę, mielonkę, kielbachę, ba! Życie to m.in. drobne przyjemności 🙂

    Cieszy mnie, że mogę tutaj znaleźć coś dla siebie. Nie wiem jak to jest z chudzielcami. Powiem tak: jak byłam bardzo szczupła (dawne czasy), nikt nie zwracał na mnie uwagi. Teraz dobre kilo więcej, nadal nic, za to ile radości z jedzenia. No więc, skoro nie widać różnicy, po co się starać?
    🙂

    Szczęśliwa, najedzona: gocha

Odpowiedz na „NikolaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

  • Wszystkie zdjęcia i teksty zamieszczane na tym blogu są mojego autorstwa. Nie zgadzam się na ich kopiowanie i rozpowszechnianie bez mojej zgody. Dz. U 1994 nr 24 poz.83
  • Kategorie